Tylko w 2015 roku Rosjanie wydali ok. 286 mln zł w regionach objętych umową o małym ruchu granicznym. Korzystali właściciele sklepów, punktów usługowych, restauratorzy i hotelarze. Niestety przez decyzję rządzących, wielu przedsiębiorców jest dziś na skraju bankructwa.
– Na zamkniętej granicy najwięcej tracą mieszkańcy województwa Pomorskiego i Warmińsko-Mazurskiego – podkreśla posłanka PSL Urszula Pasławska.
Milionowe straty ponoszone przez Polaków jednak nie interesują polityków PiS. Zdaniem rządzących porozumienie zostało zawieszone z powodów bezpieczeństwa. Jednakże ponad czteroletnie funkcjonowanie małego ruchu granicznego z bwodem kaliningradzkim udowodnia, że argument ten jest bezpodstawny.
– Funkcjonowanie małego ruchu granicznego nie przełożyło się w żadnych statystykach na zwiększenie aktów przemocy czy wybryków chuligańskich – tłumaczy Urszula Pasławska. – Mały ruch graniczny wzmocnił i wznowił kontakty dobrosąsiedzkie. Zaczęła się współpraca między szkołami i organizacjami – dodaje posłanka.
Mały ruch graniczny nie ma nic wspólnego z wielką polityką. To udogodnienie dla mieszkańców i korzyści ekonomiczne. W ramach małego ruchu granicznego mieszkańcy strefy przygranicznej mogą regularnie przekraczać wspólną granicę bez konieczności posiadania wizy. Wyjazdy takie mogą odbywać się ze względów społecznych, kulturalnych lub rodzinnych oraz uzasadnionych powodów ekonomicznych.
– Czy rząd przewiduje wypłacenie rekompensat osobom, które zakupiły kartę małego ruchu granicznego i od lipca nie mogą z niej skorzystać? – pyta posłanka Urszula Pasławska.