PiS wymachuje szabelką w kraju, a w Brukseli wywiesza białą flagę, kapituluje przed Komisją Europejska. Ofiarami padają rolnicy, którzy od nowego roku albo nie dostaną unijnych dopłat albo dostaną je radykalnie zmniejszone.
Tak źle na polskiej wsi jeszcze nie było. Sytuacja pogarsza się z każdym miesiącem, a największe trudności jeszcze przed nami. Od 2017 roku nie będzie dopłaty do uprawy malin, dramatycznie zmniejszą się dopłaty do pomidorów, a hodowcy dostaną wsparcie jedynie na 20 sztuk bydła.
Ministerstwo rolnictwa nie było w stanie uzasadnić konieczności dalszego prowadzenia dopłat na obecnym poziomie, dlatego musiało przyznać się do porażki i 1 sierpnia zgłosić do Komisji Europejskiej zmiany w systemie płatności związane z produkcją na lata 2017-2020.
– To, co PSL wywalczyło z tak wielkim trudem, rząd PiS, przez swój brak kompetencji niszczy. To katastrofa dla całych sektorów w rolnictwie, tragedia dla tysięcy rolników. Jeszcze nikt, nigdy w tak krótkim czasie nie zniszczył tak wiele. Na jakie ustępstwa wobec Brukseli pójdzie jeszcze rząd? – mówi prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Problemy z unijnymi dopłatami zaczęły się już na początku roku. Rząd na czas nie wypłacił rolnikom należnych im unijnych dopłat. Wpędził ich w spiralę zadłużenia. Nie mieli za co spłacać rat zaciągniętych kredytów, musieli brać nowe, żeby nie zbankrutować. Dla wielu oznaczało to konieczność ograniczenia działalności.
Potrzebny skup interwencyjny
Drastycznie tanieje większość produktów rolnych, a minister rolnictwa nic z tym nie robi. Cena żyta w skupie to dziś jedynie 400 zł za tonę, podczas gdy za samo koszenie rolnik musi zapłacić 300 zł za hektar. A gdzie koszty upraw, nasion, nawozów, oprysków? Rolnik nie zarabia nic, dobrze jeśli w ogóle wyjdzie na zero. To samo z owocami. Wiśnie kosztują 1 zł za kg przy kosztach produkcji sięgających 2 zł.
– Sytuacja jest fatalna, a rząd nie robi nic. Przedstawiciele PiS wielokrotnie mówili o potrzebie wprowadzenia cen minimalnych, dlaczego teraz, kiedy rządzą, ich nie wprowadzają. Dlaczego nie ma interwencyjnego skupu produktów rolnych? – pyta prezes Kosiniak-Kamysz.
Ostatnią deską ratunku dla rolników są kredyty. Ale przez wprowadzony przez PiS zakaz handlu ziemią, banki nie chcą ich udzielać. Ani pod zastaw ziemi, ani nawet budynków, które na niej stoją. Rolnicy mają związane ręce. PiS zablokował inwestycje w gospodarstwach i rozwój całej polskiej wsi.
Blokowanie pieniędzy dla rolników
Wyraźnie widać, że minister rolnictwa nie daje rady. Nie udało się zrealizować harmonogramu Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, który ministerstwo ogłosiło w połowie stycznia. Np. wnioski o środki z UE na tworzenie grup i organizacji producentów miały być składane w czerwcu, teraz mówi się o wrześniu a nawet drugim kwartale przyszłego roku. Z wnioskami na restrukturyzację małych gospodarstw rolnicy muszą czekać też do 2017 roku. Premie dla młodych rolników planowane są dopiero na drugi kwartał 2017 roku.
Jakby tego było mało, rząd ogłosił, że już w przyszłym roku podniesie wiek emerytalny. Będzie to jedyna grupa społeczna, która będzie musiała pracować dłużej. PiS nie rozumie i nie docenia niezwykle ciężkiej pracy rolników. Obecnie, dzięki PSL, wiek emerytalny dla rolników wynosi obecnie 55 lat dla kobiet i 60 lat dla mężczyzn. Udało nam się to wywalczyć po ciężkich bojach z PO. PiS chce zmusić rolników do pracy o 5 lat dłużej. Za co chce karać rolników?