Na początku lutego minął rok od wprowadzenia przez PiS podatku bankowego. Hucznie zapowiadane przez rząd zmiany miały zmusić instytucje do podzielenia się swoimi zyskami z Polakami. Jak wyszło? Okazuje się, że straty banków pokryli klienci, z własnych kieszeni. To ponad 1,4 mld zł!
Nowa danina zapowiadana była jako zbawienie dla budżetu i bat na finansowe instytucje. Politycy PiS zapewniali, że podatek nie zostanie przeniesiony na klientów. Banki szybko znalazły jednak sposób, aby odbić sobie nowe wydatki. Okazało się, że za pomysły rządu przyszło zapłacić nam wszystkim. Jak wskazują eksperci kosztowało nas to ponad 1,4 mld zł. Te pieniądze ukryto głównie w niższym oprocentowaniu depozytów oraz wyższych marżach kredytów hipotecznych.
Według zapowiedzi premier Szydło podatek bankowy miał przynieść ponad 5 mld zł dodatkowych wpływów w budżecie. Dzisiaj wiemy, że te liczby były mocno przeszacowane. Realny wpływ do kasy państwa jest ponad dwukrotnie mniejszy. Nie wypalił także plan ówczesnego ministra finansów Pawła Szałamachy. W swoich wypowiedziach zapewniał, że utrzymanie dotychczasowej oferty cenowej przez państwowy PKO BP zagwarantuje wywarcie skutecznej presji na pozostałe banki. Jak widać zarówno stanowisko szefa resortu, jak i jego zapowiedzi odeszły już w niepamięć.
W jaki sposób nowa danina wpłynęła na banki? Po trzecim kwartale poprzedniego roku notowały zyski na poziomie 11,4 mld zł. Pod koniec roku zysk mógł więc osiągnąć ok. 14 mld zł. Należy pamiętać o dodatkowym zastrzyku gotówki (1,5 mld zł) od amerykańskiej VISA. Z tych pieniędzy wzięły one na siebie niewielką część kosztów z podatku. Co z resztą? Zapłacili ją klienci. Przez cały rok systematycznie obniżano oprocentowanie depozytów. Według ekspertów deponenci zapłacili nawet 1,4 mld zł przez jego spadek.
Drugim czynnikiem było podwyższenie marż kredytów hipotecznych. Ich rentowność należy do jednej z najniższych dla banków. Automatycznie przy nowych wydatkach w postaci podatku zwrócili się ku podkręceniu marż zobowiązań klientów. Wzrost wyniósł ok. 0,3 proc. Ta mała liczba okazuje się wielką kwotą przy miliardach złotych, którymi operują banki.
Jak się okazuje może być znacznie gorzej. To dopiero początek roku, a już zauważalne jest dalsze szukanie pieniędzy w kieszeniach klientów na podatek PiS. Prowizyjna śruba będzie dokręcana coraz mocniej i próżno czekać wytchnienia. Bat ukręcony na banki najmocniej uderza w kieszenie Polaków.