Decyzja prezydenta o zbadanie zgodności z Konstytucją ustawy o zgromadzeniach jest niczym innym jak próbą uwiarygodnienia przejętego przez PiS Trybunały Konstytucyjnego.
Tuż przed Sylwestrem prezydent Andrzej Duda, skierował do nowego Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z Konstytucją ustawy o zgromadzeniach. Nowela ustawy została wcześniej przyjęta przez Sejm. Procedowaniu nad nią towarzyszył niewyobrażalny wręcz sprzeciw, nie tylko opozycji parlamentarnej, ale również rozlicznych organizacji pozarządowych i instytucji dbających o przestrzeganie praw obywatelskich. Zdaniem licznych ekspertów, ustawa w wielu punktach jest niezgodna z ustawą zasadniczą.
Posłowie PiS 2 grudnia 2016 przyjęli zapisy ustawy, jednak po wspomnianych protestach, w Senacie zgłoszono pewne poprawki. Ostatecznie, 13 grudnia 2016 posłowie zgodzili się uwzględnić owe zmiany zaproponowane przez senatorów.
Co znajduje się w ustawie? Przede wszystkim, w pierwotnej wersji, wprowadzała ona zasadę mówiącą, że w tym samym miejscu i czasie, w którym odbywają się zgromadzenia organizowane przez organy władzy publicznej, kościoły oraz związki wyznaniowe, wszelkie inne zgromadzenia są zakazane.
Ponadto mowa była o hierarchii zgromadzeń, w której najwyższy priorytet, a co za tym idzie pierwszeństwo, otrzymałyby zdefiniowane w ustawie zgromadzenia cykliczne. W sytuacji, gdy wojewoda wyda zgodę na takie zgromadzenie, wójt jest zobowiązany do wydania zakazu odbywania manifestacji – w tym samym miejscu i czasie – nawet, jeśli organizatorzy zgłosili ją dużo wcześniej.
Dzięki senackim poprawkom, wykreślono zapis mówiący o pierwszeństwie władzy, kościołów i związków wyznaniowych w wyborze miejsca i czasu zgromadzenia. Zapis o tym, że ostateczną decyzję o pozwoleniu na zgromadzenie wydaje wojewoda, jednak pozostał.
Zgodnie z oczekiwaniami decyzja prezydenta Andrzeja Dudy wywołała lawinę przeróżnych komentarzy. Jedni widzą w niej „otrzeźwienie” głowy państwa, inni niepodważalny dowód na to, iż Andrzej Duda całkowicie uniezależnia się od politycznych przyjaciół z ulicy Nowogrodzkiej.
Można by powiedzieć, lepiej późno niż wcale. Jednakże, nie wiem czy to przysłowie jest w tym miejscu adekwatne. Nie sądzę, iż działanie prezydenta podyktowane jest troską o Konstytucję. Nie podejrzewam również, że Andrzejem Dudą kierowała pewność, iż obecny skład Trybunału Konstytucyjnego uzna zapisy ustawy za zgodne z Konstytucją.
Obym się mylił, jednak jestem przekonany, iż mamy tu do czynienia z pewną, z góry zaplanowaną strategią polityczną, której Prezydent ani nie jest autorem, ani głównym beneficjentem. Patrząc na wspomniane zapisy noweli ustawy o zgromadzeniach, nawet średnio zorientowany uczeń domyśliłby się, iż jest ona daleka od zagwarantowanych w Konstytucji swobód obywatelskich. Po co więc, ta cała maskarada?
W moim przekonaniu, nie Prezydent ma na niej zyskać. Prawdziwym beneficjentem ma być Trybunał Konstytucyjny. Gra idzie o przekonanie Polaków, iż w nowym składzie orzekającym, procedując pod zapisami nowej ustawy o TK, sędziowie są w stanie orzekać rzetelnie i niezależnie od partii rządzącej. To jest rzeczywista stawka gry.
Oczywiście Trybunał Konstytucyjny przeanalizuje zapisy ustawy. Co więcej, z pewnością stwierdzi niekonstytucyjność część zapisów. Najprawdopodobniej tę część będą stanowiły przepisy mówiące o potrzebie uzyskania zgody wojewody na organizację demonstracji. Z całą pewnością, przepisy o cykliczności demonstracji i 100 metrowych strefach bezpieczeństwa okażą się być konstytucyjne. Co wtedy?
Parlamentarzyści PiS niezwłocznie zmienią zapisy ustawy i prezydent, jako strażnik Konstytucji, z czystym sumieniem podpisze nowe przepisy. Nie pierwszy raz politycy PiS przeforsują różne, nawet oczywiste buble prawne, po to aby za chwilę się z nich wycofać. Tym razem wycofają się na skutek wyraźnej interwencji prezydenta i sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
W ten prosty sposób władza pokaże społeczeństwu, że zarzuty opozycji głoszone przez cały 2016 rok, były jedynie mrzonkami. Okaże się, iż Trybunał skutecznie kontroluje władzę ustawodawczą. Nikt już nie będzie mógł podważać niezależności sędziów, skoro w tak „fundamentalnej” dla PiS sprawie, potrafili przeciwstawić się prezesowi Kaczyńskiemu.
Jednakże, fakt, iż będzie to sprzeciw kontrolowany, w społecznym przekazie zupełnie będzie pomijany. Któż wówczas odważy się „dyskutować” z decyzją sędziów Trybunału Konstytucyjnego w sprawach, na przykład nowej ordynacji wyborczej, czy ewentualnie skrócenia kadencji samorządów? Przecież w tak ważnej kwestii jaką dla PiS była ustawa o zgromadzeniach, sędziowie Trybunału wykazali się niezależnością.
Dr Robert Plebaniak
Polskie Stronnictwo Ludowe