O Batalionach Chłopskich statystyczny Polak wie jedynie tyle, że były. Ale to kto, gdzie i kiedy jest już wiedzą niekoniecznie powszechną. Dziś przypomnę historię Wojciecha Janczaka, komendanta Batalionów Chłopskich Okręgu Łódzkiego – pisze Robert Plebaniak.
Prawda o Batalionach Chłopskich rzadko przebija się do naszej świadomości. Na lekcjach historii przekazuje się głównie wiedzę dotyczącą Armii Krajowej (dawniej nauczano o Armii Ludowej), napominając jedynie o Batalionach Chłopskich. W mediach również mówi się głównie o Armii Krajowej, prezentuje się liczne uroczystości upamiętniających jej walkę.
O Batalionach Chłopskich, statystyczny Polak wie jedynie, że były. Ale kto gdzie i kiedy jest już wiedzą niekoniecznie powszechną. Postanowiłem więc odnaleźć jakieś informacje o oddziałach Batalionów Chłopskich, które w czasie niemieckiej okupacji działały w mojej okolicy, czyli województwie łódzkim. Dość szybko zorientowałem się, iż okręg łódzki był w nomenklaturze wojskowej oznaczany numerem V.
Głównym dowodzącym w tym okręgu był komendant Wojciech Janczak. Postanowiłem dowiedzieć się o nim czegoś więcej. I tu pierwsza niespodzianka, która mnie niezmiernie zaciekawiła i jednocześnie zirytowała. W internecie pustka totalna. Żadnej fotografii, wspomnień czy opracowań naukowych. Jedyna wzmianka to skrócona wersja biografii na Wikipedii. Informacje o komendancie Janczaku uzupełnione zostały o fotografię nagrobka mieszczącego się na warszawskich Powązkach.
Moja ciekawość wzrosła jeszcze bardziej. Jak wyglądał, jak żyje we wspomnieniach świadków tamtych dni? Rozpocząłem poszukiwania od gromadzenia informacji dotyczącej Charłupi Małej (mała wioska w okolicy Sieradza, woj. łódzkie). Następnie poszukiwałem śladów, które w niej Wojciech Janczak pozostawił (np. rodzinny dom itp.). W ten sposób natrafiłem na Szkołę Podstawową noszącą imię bohatera Batalionów Chłopskich.
Zadowolony bardzo szybko przejrzałem witrynę szkoły poszukując informacji o patronie. Jakież było moje zdziwienie, gdy żadnych informacji, czy choćby zdjęcia nie znalazłem. W zakładce „O patronie” – pustka. Człowiek, bohater, a zupełnie słuch o nim zaginął. Ilu takich było w naszej historii?
Poszukiwania rozpoczynały się od początku. Wiele odwiedzonych stron, wirtualnych bibliotek, portali miłośników II wojny światowej, czy ogólniej miłośników historii. Wszędzie jedynie wzmianki, że Wojciech Janczak był komendantem okręgu V Batalionów Chłopskich.
Po dwóch wieczorach poszukiwań wreszcie jakiś trop. I tu największa niespodzianka. Ślad pojawił się na portalu aukcyjnym Allegro, a dokładnie w jego archiwum. Ktoś oferował na aukcji archiwalne, lekko zniszczone egzemplarze lokalnego pisma „Na Sieradzkim Szlaku”. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, w opisie aukcji allegrowicz przedstawił streszczenie spisu treści poszczególnych numerów. I tu pojawiło się nazwisko Wojciech Janczak. Od tego momentu szukałem konkretnego numeru czasopisma, w którym miałem nadzieję znaleźć informacje o niezwykłym, jak się później dowiedziałem, człowieku.
Na tym nie koniec jednak szczęśliwych zbiegów okoliczności w moich „historycznych badaniach”. Ku mojej wielkiej radości, portal na którym umieszczono archiwalne numery „Na Sieradzkim Szlaku”, akurat ten konkretny, szukany przeze mnie, numer udostępnił. Cieszyłem się, jak po znalezieniu przysłowiowego „białego kruka”. Radość była tym większa, że nie wszystkie numery tego lokalnego pisma znalazły się na stronie.
Postanowiłem „odkurzyć” znaleziony artykuł opisujący sylwetkę Wojciecha Janczaka i przytoczyć go Państwu w całości. Zanim jednak to uczynię jedna mała refleksja, która uzasadnia również powód dla którego opisałem powyżej swoje poszukiwania. Nie jestem historykiem. Historia jest jedynie moją pasją. Być może dlatego moje poszukiwania nie były metodyczne i w rezultacie popełniałem liczne błędy. Jednakże nieznajomość metodologii badań historycznych, pozwolił w moich dociekaniach postępować tak, jakby postępował statystyczny Polak.
Przerażający jest ten ogromny deficyt informacji o tak wybitnym i ważnym dla Ruchu Ludowego człowieku. Bardzo ciężko znaleźć choćby zdjęcia bohatera, który przelewał krew za naszą ojczyznę. A przecież nie był on szeregowcem, bezimiennym bohaterem walk. Był komendantem Batalionów Chłopskich okręgu V-ego. Ilu jest takich zapomnianych i pomijanych na wszelkich apelach poległych bohaterów? W świetle tego, jakże prawdziwe i nieśmiertelne są słowa piosenki Krzysztofa Klenczona: „Tylko w polu biały krzyż, nie pamięta już, kto pod nim śpi”.
Ogromnie się cieszę, iż działacze i sympatycy PSL starają się na nowo odkrywać przed Polakami historię batalionów. Musimy jako spadkobiercy Ruchu Ludowego pielęgnować i utrwalać w społeczeństwie pamięć o tych wielkich postaciach. To jest obowiązek PSL.
Na Sieradzkim Szlaku, 1997, nr 3, cykl „Stąd ich ród”, oryginalny tytuł „Wojciech Janczak – komendant Batalionów Chłopskich Okręgu Łódzkiego”, autor Maciej Milak
„Wojciech Janczak urodził się 16 sierpnia 1912 r. w Charłupi Małej. Jego ojciec Roman i matka Józefa z d. Miłek dochowali się dziesięcioro dzieci. Matka urodziła co prawda piętnaścioro (10 chłopców i 5 dziewczynek), ale 5 chłopców zmarło w dzieciństwie. Wojtek był dziewiątym dzieckiem (z żyjących czwartym). Rodzicom powodziło się różnie. Posiadali 30 mórg ziemi, z tego część oddali jako spłatę należności, pozostało tylko 13 mórg, które stanowiły źródło utrzymania całej rodziny.
Wojtek po ukończeniu 7 lat rozpoczął naukę w rodzinnej wsi i ukończył tu cztery klasy szkoły powszechnej. Do klasy piątej uczęszczał do Sieradza. Po ukończeniu szkoły, wytypowano go jako dość zdolnego do gimnazjum, które niestety było płatne. Sytuację rodzinną pogorszyła śmierć ojca Romana (10 stycznia 1927 r.).
Gospodarstwo przejęła matka i najstarszy syn Stanisław, który ukończył wówczas 24 lata1. Wojciecha po różnych perypetiach przyjęto do gimnazjum w Sieradzu, które wówczas było pod patronatem Polskiej Macierzy Szkolnej. Rodzina Janczaków zaangażowana była w młodzieżowy ruch ludowy. Stanisław należał wtenczas do PSL „Piast”, Wojtek i pozostali bracia i siostry należeli do ZMW R.P. „Wici”.
W 1932 r., po maturze, Wojciecha powołano do odbycia 9-miesięcznego kursu w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, skąd otrzymał przydział do l pułku szwoleżerów w Warszawie. Po ukończeniu służby wojskowej, jesienią 1934 r., za namową matki i brata Stanisława, zapisał się na Uniwersytet Poznański – Wydział Prawno – Ekonomiczny. Na studiach kontynuował działalność ludową.
W dniu 27 grudnia 1934 r. we wsi Busina (pow. sieradzki) odbyło się spotkanie, na którym zapadła decyzja wydawania „Chłopskiego Życia Gospodarczego” (łącznie od 1 marca 1935 r. do 21 marca 1937 r. ukazało się 56 numerów). Wojciech mocno angażował się w pismo, pomimo że był wtedy studentem I roku prawa i dopiero w listopadzie 1936 r. wszedł oficjalnie w skład komitetu redakcyjnego.
Wówczas redakcja mieściła się w Łodzi (przeniesiona w grudniu 1935 r. z Poznania). Wojciech prowadził również aktywną działalność w studenckiej organizacji Polska Akademicka Młodzież Ludowa w której na przemian z Władysławem Bartkowiakiem pełnił funkcję przewodniczącego. Za swoją działalność aresztowany został na początku 1936 r. we wsi Sowy (powiat Rawicz) i po półrocznym pobycie w więzieniu w Rawiczu został zwolniony. Stracił jeden rok studiów. Mniej udziela się w Poznańskiem, bywa gościem łódzkiego ZMW. Często zagląda do Charłupi Małej, gdzie czasami prowadzi kursy wiciowe.
W dniach 18-19 października 1936 r. w Bałdrzychowie, na VIII Zjeździe Łódzkiego ZMW W. Janczak został wybrany członkiem zarządu. Na kolejnym zjeździe 28-29 sierpnia 1937 r. został prezesem Łódzkiego ZMW. W latach 1937-1939 był sekretarzem ZW Stronnictwa Ludowego. Tuż przed wybuchem wojny w 1939 r. Wojciech uzyskał absolutorium. Wojna przerwała mu drogę do kariery. Miał zapewnioną aplikację u słynnego adwokata Gralińskiego w Warszawie, późniejszego wiceministra spraw zagranicznych w rządzie londyńskim.
Zbliżała się wojna. W dniu 23 marca 1939 r. Wojciecha jako ppor. rez. zmobilizowano do 31 pułku Strzelców Kaniowskich w Sieradzu. Objął stanowisko dowódcy plutonu w 6 kompanii. Z pułkiem przeszedł cały szlak bojowy aż po granicę węgierską. Początkowo zamierzał przedostać się na Węgry, ale ostatecznie zrezygnował z zamiaru. Przebywał wówczas w Gaci Przeworskiej (ziemia rzeszowska). Tam związał się z Ignacym Solarzem. Jeszcze tego samego roku przeniósł się do Warszawy, a stamtąd do Piotrkowa Trybunalskiego. Zimą 1940 r. zapoczątkowała działalność kilkuosobowa grupa z Wojciechem Janczakiem, Adamem Banachem, Stanisławem Ignarem i innymi, która stanowiła zalążek ludowej konspiracji w woj. łódzkim.
Wszelkie ludowe grupy konspiracyjne podporządkowały się uformowanej przez gen. Tokarzewskie-go organizacji SZP (od stycznia 1940 r. ZWZ). Kiedy zawiązały się pierwsze struktury Batalionów Chłopskich (B.Ch), rozkazem nr 5 komendy głównej B. Ch. z 25 września 1941 r. komendantem B.Ch. na woj. łódzkie (okręg V) mianowany został Wojciech Janczak.
W prywatnym życiu Wojciecha również zaszły pewne zmiany. Jesienią 1940 r. ożenił się z Wandą Maniszewską, koleżanką z Poznania. Żona – lekarz medycyny – brała udział w konspiracji męża. Dom Janczaków w Piotrkowie Trybunalskim stał się ośrodkiem podziemnej działalności. W połowie 1941 r. urodziła się córka Agnieszka. Niestety wkrótce nastąpiła wsypa. Jak do tego doszło? W dniu 7 stycznia 1942 r. gestapo wykryło lokal PPS w Piotrkowie Tryb. Nastąpiły aresztowania. Wojciech był delegowany przez Komendę Gł. B.Ch. do prowadzenia rozmów z PPS. W tym czasie zorientował się, że może zostać aresztowany.
Ukrywał się poza miejscem zamieszkania, ale na terenie Piotrkowa Tryb. I wtedy to popełnił błąd. Po dwóch miesiącach pojawił się w domu, myśląc, że już nie jest pod obserwacją. Przyszedł powiedzieć, że przeprowadzamy się do Częstochowy i zapytać, czy 8-miesięczna córeczka zniesie tę podróż – wspominała jego żona. Po godzinie stawiło się gestapo. Wojciech został aresztowany. Żona, której gestapo nie aresztowało, natychmiast opuściła miasto i udała się z córką do Nowego Sącza. Tam działała później w Ludowym Związku Kobiet pod pseudonimem „Pliszka”. Do dziś nie wiadomo dokładnie, co spowodowało aresztowanie. Wojciech figurował w aktach więziennych i później obozowych jako członek PPS. Przewieziono go do więzienia w Radogoszczu. Torturowany – nie „sypał”.
Jego zastępcą został Józef Krzemiński, ps. ,,Jęczmień”. W Radogoszczy Janczak przebywał do maja 1942 r., skąd przewieziono go do Mauthausen, gdzie pracował w kamieniołomach. Kiedy wieziono go przez Sieradz, udało mu się przekazać rodzinie w Charłupi list o następującej treści: „Jestem na stacji w Sieradzu. Jadę do najlepszego pensjonatu – do Mauthausen”. Z obozu przysłał kartkę w języku niemieckim: „Jestem zdrów, czuję się dobrze, mam nadzieję, że się wkrótce zobaczymy”. Któregoś razu udało mu się napisać, że więźniowie pracują po kolana w wodzie. Prosił o ciepłe ubranie – wspominał jego brat Stanisław Janczak.
W 1945 r. w czasie transportu z Mauthausen do Dachau, Wojciech zachorował na zapalenie płuc, z czego wywiązała się gruźlica. Mimo odmy płuc, którą zastosował jego kolega (lekarz Olejniczak) choroba postępowała. Ostatni list Wojtka, napisany do rodziny 3 maja 1945 r. z Dachau dotarł do Charłupi Małej dopiero we wrześniu. Pisał w nim m .in. „Kochani moi. Obecnie list ten piszę w łóżku szpitalnym, gdyż właśnie z Kottern całkiem wygłodzony i wyczerpany przybyłem do Dachau na kurację. Tutaj w ostatnich tygodniach panował jeszcze gorszy głód, tak że znów spadłem na wadze [ważył ok. 30-35 kg – przyp. autor]”.
Dwa dni przed uwolnieniem Wojciech spotkał się z Józefem, swoim bratem, też przydzielonym do Dachau. Rodzina czyniła starania o sprowadzenie chorego Wojciecha do Polski, lecz natrafiła na trudności administracyjne. We wrześniu 1947 r. przyszła tragiczna wiadomość, iż były więzień Mauthausen nr 13043 zmarł 13 lipca 1945 r. w sanatorium niedaleko Monachium. Pochowano go na miejskim cmentarzu. Rodzina rozpoczęła starania o sprowadzenie prochów do Polski, głównie staraniem Leona Janczaka, który odnalazł grób brata.
Wreszcie 28 października 1964 r. prochy Wojciecha Janczaka wróciły do kraju i przy dźwiękach hymnu ludowego spoczęły na cmentarzu wojskowym na Powązkach w Warszawie. Było to smutne przeżycie dla żony, córki – studentki historii UŁ oraz 83-letniej matki i rodzeństwa.
W 1948 r. dekretem Rady Państwa, Wojciech Janczak został pośmiertnie mianowany pułkownikiem rezerwy Wojska Polskiego. W dniu l września 1973 r. w Charłupi Małej odbyła się uroczystość nadania tutejszej szkole im. Wojciecha Janczaka oraz wmurowania pamiątkowej tablicy. Podobną tablicę, poświęconą także Józefowi Krzemińskiemu, odsłonięto w 1996 r. w katedrze łódzkiej przy ul. Piotrkowskiej.