Jak co roku, każdego 19 stycznia, obchodzimy rocznicę wyborów do Sejmu Ustawodawczego z 1947 roku. Okres bezpośrednio je poprzedzający, był niezwykle dziwnym i trudnym czasem. Z jednej strony, Europa fetowała zwycięstwo nad faszyzmem, z drugiej Polsce, która przecież stanowiła część europejskiej rodziny, przypadł w udziale okrutny los.
Polski żołnierz walczył z niemieckim najeźdźcą na wszystkich frontach II wojny światowej. Któż mógł przypuszczać, iż los tak z nas zadrwi. Zdradzeni, opuszczeni przez niedawnych sojuszników, znaleźliśmy się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Pozostając pod radziecką strefą wpływów, rząd postanowił przeprowadzić najpierw referendum, a potem fikcyjne wybory, które miały stanowić legitymizację nowej władzy. Miały i formalnie stanowiły.
Okres, od zakończenia działań wojennych, aż do wspomnianych wyborów, to również niezwykle trudny czas dla członków i sympatyków Polskiego Stronnictwa Ludowego. Dziś, można powiedzieć jasno, że stronnictwo chłopskie, było w owym czasie, jedyną prawdziwą alternatywą i opozycją wobec komunistycznych władz. To właśnie lider ludowców Stanisław Mikołajczyk, porzuca wygodne życie w Londynie i przybywa do uciemiężonych rodaków. Podejmuje ostatnią próbę wyrwania Polski z sowieckiej strefy wpływów, bądź chociażby stworzenia czegoś na kształt quasi-demokratycznego państwa. W 1945 roku wydaje się to jeszcze możliwe. W 1947, pragnienie Mikołajczyka jest już jedynie ułudą. Materia okazała się zbyt ciężka. Determinacja władzy, wspierana karabinami NKWD, siłą bezpieki, czy bojówkami PPR, jest nie do przezwyciężenia także i dla Stanisława Mikołajczyka. Dnia 20 października 1947, po raz ostatni żegna ukochaną ojczyznę. Na pokładzie statku Baltavia, opuszcza polskie wody terytorialne, udając się do USA.
Powojenny okres, stanowi obok II wojny światowej, najczarniejszy czas w historii polskiego Ruchu Ludowego. Tysiące niewyjaśnionych dotąd politycznych morderstw, szykany, które spotykały całe rodziny, pacyfikacje wsi. To co przeżyli ludowcy w tym okresie jest wręcz niewyobrażalne. Ofiarami ubecji byli nie tylko prominentni działacze stronnictwa. Mordowano również lokalnych działaczy, sołtysów, szefów lokalnych struktur. Długoletnie więzienie było wówczas komfortem, który doświadczyli nieliczni działacze stronnictwa. Dziś, w rocznicowej zadumie, chciałbym przypomnieć los czterech, z wielu tysięcy bohaterów Ruchu Ludowego, którzy oddali swe życie walcząc nie tylko o lepszą Polskę, ale przede wszystkim walcząc o zachowanie godności i własnego honoru.
Rzeszotary – niewielka wieś położona w województwie małopolskim, w powiecie krakowskim, a dokładnie w gminie Świątniki Górne. Wieś jakich wiele. Była ona niestety świadkiem niecodziennych wydarzeń (choć w owym czasie, podobne wydarzenia były niestety codziennością). W nocy z 16 na 17 października 1946 roku, zamordowany został sołtys Rzeszotar – Paweł Sikora i dwaj inni mieszkańcy wsi Leon Jania i Józef Burda. Wszyscy byli lokalnymi działaczami Polskiego Stronnictwa Ludowego, co okazało się główną, a być może jedyną winą. Tak owe chwile wspomina Zdzisław Burda, syn jednej z ofiar: „Spałem, gdy zapukali. Ojciec domyślał się, że idą go zabić. Zabarykadowaliśmy się w pokoju. Forsowali drzwi, weszli do kuchni, ojciec przez okno wzywał ratunku, ale nikt nie słyszał, bo nasz dom był na skaju wsi. Mordercy wdarli się. Mnie z matką wypchnęli z pokoju. Usłyszeliśmy strzały. Ojciec dostał serię w głowę i klatkę piersiową. Nam nie pozwolili się ruszyć. Podpalili dom”. Na szczęście, oprawcy dość szybko odjechali. Wraz z matką zdążył wynieść ciało ojca, cała reszta spłonęła.
Paweł Sikora „miał więcej szczęścia”. Z racji tego, iż jego dom znajdował się w środku wsi, oprawcy nie podłożyli ognia pod zagrodę. Ryzyko rozprzestrzenienia się żywiołu było zbyt duże. Jak wspomina wnuk zamordowanego Pawła Sikory: „Dziadek był sołtysem, jego dom stał wśród gęstej zabudowy, gdyby podpalili, z dymem poszłaby połowa wsi”.
Syn Leona Janii, w trakcie tych straszliwych wydarzeń odbywał służbę wojskową. Jak mówi jego syn, a wnuk Leona: „Na pogrzeb wówczas ledwo zdążył. Dojechał do Swoszowic, a stamtąd biegł do rodzinnej wsi. Zastał kondukt żałobny idący na cmentarz do Podstolic. Chciał pożegnać się z ojcem. Gdy trumnę otwierali mu na drodze, wszyscy szlochali”.
Taka jest prawda o tamtych latach. Taka jest prawda o rachunkach, które za wierność swym ideałom, wystawiła historia działaczom Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jednak na tym, ta niezwykle przygnębiająca historia się nie kończy. Lokalna społeczność owego małego powiatu była świadkiem jeszcze jednej tragedii.
Na pogrzebie zamordowanych, stając w obronie czci i honoru kolegów-ludowców, wyrok na siebie podpisał inny działacz PSL – Józef Hachlica. Ileż musiał mieć w sobie odwagi, jak wielkie pokłady honoru i dumy, aby w okresie największych stalinowskich represji, stojąc nad mogiłami pomordowanych kolegów, nazwać morderców po imieniu. Tak zrobił. Wskazał bezpośrednio na Urząd Bezpieczeństwa Publicznego.
Józef Hachlica również pochodził ze wsi Rzeszotary. Był technikiem drogowym i prezesem Koła PSL Kraków-Prokocim. W czasie wojny był więźniem KL Auschwitz-Birkenau. Wyrok, który niewątpliwie zapadł tam, nad mogiłami pomordowanych ludowców, został wykonany 22 października 1946 r. Oczywiście morderstwa dokonali „nieznani sprawcy”. Pod drzwiami domu Hachlicy, oddano do niego kilkanaście strzałów prosto w głowę. Prawda prędzej czy później zwycięży. Boża opatrzność sprawiła, iż na miejscu znalazł się świadek, sthachlicaudent Uniwersytetu Jagielońskiego, który natychmiast sprowadził fotografa. Zdjęcie, które wówczas zrobiono dowodziło niezbicie w jaki pokojowy sposób, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, przekonują Polaków do nowego porządku. Dzięki prasie emigracyjnej („Jutro Polski” oraz londyńskiemu „Daily Telegraph”), zdjęcie ujrzało światło dzienne w dniu wyborów do Sejmu Ustawodawczego. Niestety, jak można przeczytać na stronach Instytutu Pamięci Narodowej, fotograf oraz student zostali skazani na 5 i 6 lat więzienia.
Dziś, gdy żyjemy w wolnej Polsce, musimy każdego roku, w owych styczniowych dniach, przypominać sobie, że wolność nie jest aksjomatem, przypisanym nam raz na zawsze. Musimy ją pielęgnować, aby nigdy nie powtórzyły się podobne czasy. Polskie Stronnictwo Ludowe będzie przekazywało prawdę o swych bohaterach. Wspomniałem cztery nazwiska, które siłą rzeczy powiązane były ze smutną rocznicą wyborów do Sejmu z 1947 roku. Jednak na tym lista ludowców, którzy wierni swym ideałom, byli więzieni, torturowani czy nawet mordowani się nie kończy. Wprost przeciwnie jest ona długa. Garstka Stanisław, Godlewski Leszek, Guzik Józef, Pecio Henryk, Siennicki Stanisław i wielu, wielu innych.
Dziś, gdy możemy w sposób nieskrępowany wyrażać swoje myśli i poglądy, łatwo ferujemy wyrokami. Niektórzy pseudo-patrioci, siedząc w miękkich fotelach, jeżdżąc pięknymi samochodami, łatwo wcielają się w rolę prokuratorów oskarżając działaczy, którzy po opuszczeniu kraju przez Stanisława Mikołajczyka, próbowali żyć i ratować co się da. Jaka była alternatywa dla ZSL? Jaka była alternatywa dla opuszczonej przez aliantów Polski? Dziś, gdy Ruch Ludowy, ten rozwijany na obczyźnie i ten w kraju znów jest razem, gdy możemy w sposób nieskrępowany mówić i myśleć, Polskie Stronnictwo Ludowe składa zobowiązanie, iż o tym wielkim bohaterstwie, o bolesnym losie tysięcy działaczy nigdy nie zapomni. To jest nasze dziedzictwo.
Niech wolno mi będzie, raz jeszcze wspomnieć o bohaterstwie czterech ludowców, ofiarach walki o uczciwe wybory roku 1947, jak i o tysiącach działaczy ludowych będących ofiarami okupantów niemieckich, radzieckich, a także organów porządku publicznego w powojennej Polsce. Przez wzgląd na tę pamięć, pragnę zakończyć moje rozważania słowami skierowanymi do tych wszystkich „wygodnych patriotów”, którzy w miękkich fotelach oceniają, sądzą i często zapominają o tym co jest naprawdę ważne. Zwrócę się do nich parafrazując słowa jednej z piosenek Jana Pietrzaka: „ A Pan nam mówi, panie „patrioto”, dym z papierosa puszczając beztrosko, że my niestety do tych nie należymy, którzy powinni zajmować się Polską”.
Dr Robert Plebaniak
Polskie Stronnictwo Ludowe
Fot. Archiwum IPN