Na wniosek PSL odbyła się dzisiaj w Sejmie dyskusja na temat dramatycznej sytuacji w polskim rolnictwie. Minister Jurgiel kolejny raz uciekł przed pytaniami ludowców.
– Kiedy skończycie z obłędną polityką prowadzącą do upadku polskiego rolnictwa i zaczniecie zajmować się uczciwym i rzetelnym rozwiązywaniem problemów? – pytał w Sejmie rządzących Mirosław Maliszewski. Wincenty Witos mówił: „Między ziemią a rolnikiem nie potrzeba pośredników”. – Dziś najgorszym pośrednikiem jest państwo – stwierdził były minister rolnictwa Marek Sawicki.
Klub PSL złożył w Sejmie wniosek o poszerzenie porządku obrad Sejmu o informację Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Krzysztofa Jurgiela na temat dramatycznej sytuacji w polskim rolnictwie. Niestety, minister Jurgiel schował głowę w piasek, nie przybył na sejmową debatę i schował się za plecami swego zastępcy.
Tymczasem sytuacja w polskim rolnictwie jest dramatyczna. Minister rolnictwa nie wykazuje starań, aby zwalczyć rozprzestrzenianie się wirusa ASF oraz ptasiej grypy. Nie reaguje na spadek dochodów rolników, utrudnienia w sprzedaży produktów rolnych, embargo na eksport towarów rolno-spożywczych oraz problemy z obrotem gruntami rolnymi.
#terazwSejmie informacja ws. sytuacji w polskim rolnictwie na wniosek klubu @nowePSL. W imieniu wnioskodawców przemawiał @M_Maliszewski pic.twitter.com/yZkDrH15MV
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) April 6, 2017
Rozlew ASF i ptasią grypą
Od momentu w którym PiS objął władzę wirus ASF pojawił się w ponad 200 gospodarstwach. Za czasów PSL były zaledwie 3 ogniska. Tylko w tym roku wykryto 63 przypadki. Ostatnie wydarzenia wyraźnie pokazują, że nie ma kompleksowej ochrony przed zagrożeniem wynikającym z rozprzestrzeniania się wirusa.
Winnym tego stanu jest minister rolnictwa, którego działania są nieskuteczne zarówno w kraju, jak i na forum europejskim. Minister Jurgiel wnioskował o 10 mln euro na pokrycie strat dla hodowców trzody chlewnej, których dotknął ASF. Zamiast wnioskowanych 10 mln euro mamy dostać zaledwie 8 proc. tej kwoty.
Oburzenie rolników wywołuje również rozporządzenie ministra rolnictwa w sprawie wystąpienia ptasiej grypy. Chodzi o zakaz wypuszczania drobiu. Dotyczy to wszystkich hodowców – od wielkich ferm po małe przydomowe gospodarstwa, które mają kilka kur na własne potrzeby. Rolnicy domagają się zmian przepisów. Obecny system jest nie do utrzymania dla drobnych producentów rolnych.
Stosowane przez polskie władze metody walki z tym chorobami są nieskuteczne. Rezultatem jest, zamykanie rynków dla polskich produktów rolnych, zwłaszcza drobiu i wieprzowiny.
Blokada drobnego handlu
Niezrozumiały jest także obowiązek zawierania specjalnych umów podczas zakupu produktów rolnych. Umowy muszą podpisywać wszyscy zainteresowani nabyciem produktów od rolników. W przypadku braku umowy grozi wysoka kara finansowa. Dlaczego rolnicy mają słono płacić za stworzenie kolejnych ograniczeń w drobnym handlu? Podpisanie umowy nie wpływa na poprawę ich sytuacji w relacjach z dużymi przedsiębiorstwami.
– W restrykcjach jesteście dobrzy, a nie potraficie stworzyć dla rolnictwa warunków do prawidłowego funkcjonowania –mówił Mirosław Maliszewski.
Zaoranie rynku ziemi i problemy z dziedziczeniem
Rząd mimo licznych protestów przeforsował ustawę o kształtowaniu ustroju rolnego, która wprowadza obostrzenia w obrocie ziemią. – Ustawa wymaga radykalnej zmiany, bo utwala niedoskonałości polskiego rolnictwa. Nie pozwala rolnikom powiększać swoich gospodarstw, by te były konkurencyjne na rynku – uważa Maliszewski.
Pojawiają się też inne problemy u notariuszy. Rolnicy zainteresowani przekazaniem ziemi często dowiadują się, że zgodnie z nowelizacją nie spełniają wymogów ustawowych i nie są rolnikami zgodnie z definicją zawartą w ustawie.
Rolnicy ofiarą unijnej szarży PiS
Nie może pozostać bez wyjaśnień kwestia polskich sadowników, którzy z powodu przedłużającego się embarga balansują na granicy bankructwa. W chłodniach zalega jeszcze ponad czterysta tysięcy ton jabłek z ubiegłego sezonu, których nie można sprzedać.
W latach 2014 i 2015 sadownikom pomógł tzw. mechanizm wycofywania owoców z rynku. Powodował on, że owoce z Polski trafiały do tych, którzy w normalnych warunkach, nawet po niskich cenach, tych owoców nie kupują. Niestety w tym roku mogą pogłębić się negatywne skutki embarga spowodowane zmniejszeniem środków unijnych. W ramach mechanizmu wycofywania owoców z rynku dotowane będzie jedynie ok. 98 tys. ton polskich jabłek. W minionym sezonie było to ok. 300 tys. ton.
Za kuriozalny należy uznać komunikat Agencji Rynku Rolnego z dnia 3 kwietnia br. który informuje, że można wystąpić o dodatkowe wycofanie 340 ton jabłek i gruszek, podczas gdy potrzeby są dużo większe.
Minister Jurgiel dalej śpi
– Polska dzisiaj jest dyskryminowana w wyniku prowadzonej przez PiS polityki międzynarodowej. W Unii Europejskiej przestają się liczyć z polskim rolnictwem i z polskim zdaniem na temat rolnictwa. Za to wszystko płacą polscy rolnicy – stwierdził w czasie debaty Mirosław Maliszewski.
Minister Jurgiel kolejny raz pokazał, gdzie ma problemy polskiej wsi. Podczas ostatniej debaty, znany z przysypiania na sejmowych posiedzeniach minister, poszedł sobie do… kina. Kiedy on dobrze się bawił jego partyjni koledzy kazali czekać zatroskanym o swój los rolnikom do późnych godzin nocnych. Dopiero wtedy odbyła się debata o stanie polskiego rolnictwa. Co tym razem zatrzymało ministra? Chyba nie chcemy wiedzieć…