Rok szkolny jeszcze się nie rozpoczął, a uczniowie, rodzice i samorządowcy już odczuwają niepokój. Wszystko przez chaotyczne zmiany w systemie oświaty wprowadzane przez PiS – pisze Urszula Pasławska, posłanka PSL
Antyreforma edukacji PIS przeszła przy całkowitym lekceważeniu Suwerena, środowisk nauczycielskich i finansów publicznych. Teraz rząd w ramach rekompensaty szykuje wariant 500 plus dla nauczycieli, nie wszystkim jednak uda się skorzystać.
PiS rękami pani minister Zalewskiej zadecydował o likwidacji gimnazjów, przymusowym przenoszeniu uczniów do nowych obwodów szkół, zwolnieniach nauczycieli, nowej podstawie programowej i – co za tym idzie – wydawaniu nowych podręczników.
Wydrukowane zaledwie rok temu książki dla klas czwartych w całej Polsce pójdą na przemiał. Zastąpią je nowe, za przygotowanie których MEN zapłaciło w tym roku 170 mln zł, a jeszcze nie zdążyły dotrzeć do szkół. I to jest dobry przykład reformowania państwa przez PiS.
Uczniowie nie wiedzą, czego będą się uczyć, nauczyciele boją się zwolnień czy ograniczeń etatu, a samorządy liczą straty w postaci wymuszonych przez rząd remontów w szkołach. Można było tego uniknąć. Ponad 910 tys. Polaków podpisało się o wnioskiem pod referendum o zasadność reformy oświaty przygotowanym przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. PiS jednak po wyborach już nie słucha Suwerena, więc wyrzucił podpisy do kosza.
Dlaczego rząd tak forsuje i przyspiesza reformę, skoro mógł przeprowadzić ją w sposób przemyślany, korzystając z konsultacji społecznych? Odpowiedź jest banalna: PiS chodzi o uderzenie w samorządy w roku wyborów samorządowych. Gniew zwalnianych nauczycieli, wściekłych rodziców już dziś skupia się na wójcie, burmistrzu czy prezydencie.
Dochodzą do tego konieczne inwestycje kosztem innych ważnych spraw. Tylko w Olsztynie i tylko w tym roku dostosowanie szkół do reformy kosztowało 3 mln zł z budżetu miasta. Za tą kwotę można np. wyremontować duże skrzyżowanie, naprawić 20 km ulic, zbudować 10 km nowych chodników czy 10 świetnie wyposażonych placów zabaw.
Samorządowcy wyliczyli, że w skali kraju będą musieli wydać nawet miliard złotych! A PiS powie, że są nieudolni, ludzie muszą więc w 2018 roku postawić na „dobrą zmianę”. Tak więc polskie dzieci są wykorzystywane do zdobycia niepodzielnej władzy przez partię rządzącą. A że przy okazji w programie nauczania bard smoleński zastępuje Gombrowicza, tym lepiej dla PiS.
Sama jestem matką i zależy mi na dobrej szkole dla moich dzieci. Jestem też patriotką i zdaję sobie sprawę, że chaos w edukacji szybko odbije się fatalnie na kondycji kraju. Wierzę w idee demokracji, samorządności i nie podoba mi się zawłaszczanie państwa przez PiS.
Będę więc domagać się naprawienia tego, co jeszcze można naprawić, czyli: pokryciu przez państwo wszystkich kosztów reformy poniesionych przez samorządy i obowiązkowych konsultacji społecznych przed modyfikacją programów nauczania.
Jeszcze nie wszystko stracone.
Urszula Pasławska
posłanka PSL