Minister zdrowia obiecywał rychłe skrócenie kolejek. Tymczasem pacjenci czekają na badania coraz dłużej. Wśród nich także dzieci. Nawet 10 miesięcy!
W kampanii wyborczej PiS wielokrotnie obiecywał skrócenie kolejek do gabinetów lekarzy. Obok likwidacji NFZ była to główna deklaracja partii Jarosława Kaczyńskiego w obszarze służby zdrowia. Po półtora roku rządów PiS problem długiego oczekiwania na leczenie narasta. Co gorsza coraz częściej dotyka najmłodszych pacjentów.
– Kolejek w służbie zdrowia nie da się zlikwidować w ciągu miesiąca czy dwóch – jeszcze na początku zeszłego roku mówił minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Mijają kolejne miesiące, a rozwiązania nie widać. W ostatnich dniach głośno było o przypadku pani Jadwigi z Łukowa, która na pilne badanie serca swojej córeczki Gabrysi musi czekać ponad trzy miesiące. Historię opisał SuperExpress.
W podobnej sytuacji jest tysiące rodziców ze swoimi pociechami. Jak się okazuje na badanie dziecka u alergologa w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim trzeba czekać dwa lata! Równie długo czekają maluchy w stołecznej specjalistycznej klinice dla dzieci z autyzmem.
Lekarze nie mają złudzeń: to może zagrażać zdrowiu dziecka. U najmłodszych choroby rozwijają się znacznie szybciej. Każdy dzień zwłoki ma w tym przypadku duże znaczenie.
Rosnące kolejki to nie kwestia dni, a wręcz długich miesięcy. Najdłuższe kolejki panują u ortodontów – nawet 10 miesięcy, u reumatologa dziecięcego – 5 miesięcy, a u kardiologa dziecięcego i okulisty – 4 miesiące.
Niestety, może być jeszcze gorzej. Forsowana przez ministra Radziwiłła antyreforma zdrowia, czyli tzw. „sieć szpitali” tylko pogorszy sprawę. Likwidacja placówek z pewnością nie przyczyni się do obiecywanego skrócenia kolejek. Protesty rodziców zdołały już raz zatrzymać złą zmianę – resort zdrowia chciał obniżyć szpitalom dziecięcym stawki za leczenie. Jak będzie teraz?