Polsce nie uda się zwiększyć udziału odnawialnych źródeł energii do 15% w 2020 roku. Przez rządową blokadę na OZE i niejasne regulacje wprowadzane przez PiS grożą nam miliardowe kary od Unii Europejskiej.
Polska zobowiązała się w unijnym pakiecie energetycznym do zwiększenia udziału OZE do 15 proc. w 2020 r. Mimo, że końcowa data zbliża się nieubłaganie polski rząd całkowicie bagatelizuje problem. Jak pokazują badania zamiast przybliżać się do realizacji celu, oddalamy się. Eksperci mówią zgodnie: Polsce nie uda się ich wypełnić w terminie.
Trudno nie odnieść wrażenia, iż rząd umyślnie obrał kurs kolizyjny na konflikt z Unią Europejską. Jak bowiem inaczej nazwać kolejne działania PiS ws. OZE? Najbardziej jaskrawym przykładem takiego działania jest podjęta przez polityków partii rządzącej tzw. ustawa antywiatrakowa. Rząd jednym ruchem wyeliminował większość terenów z nowych inwestycje oraz zwiększył czterokrotnie opodatkowanie istniejących farm.
Zniszczenie przez PiS branży wiatrakowej to tylko jeden z przykładów. Rząd całkowicie podporządkowany jest lobby węglowemu.
Jak kształtuje się obecny wynik Polski? Prognozy wskazują, że obecnie udział OZE jest na poziomie 13 proc. Wynik mógłby wydawać się dobry, gdyby nie tendencja spadkowa. Według danych rozwój rozwiązań przyjaznych środowisku nie tylko się zatrzymał, ale wręcz spada.
Co grozi nam za niewypełnienie zobowiązań? Na pewno Polska poniesie z tego tytułu ogromne kary finansowe. Według przepisów unijnych są one naliczane dziennie i uzależnione są od danego przypadku. Na naszą obronę nie działają jednak posunięcia rządu PiS. To może znacznie zwiększyć obciążenie. Ponadto, takie sankcje będą obowiązywać do momentu wypełnienia zobowiązania, co przy dotychczasowym podejściu PiS do UE i OZE zwiastuje wielomiliardowe kary.
Jest jednak wyjście z tej sytuacji. Niestety dla nas również wiąże się ono z miliardami kosztów poniesionych z naszej kieszeni. Rozwiązanie może być tzw. „transfer statystyczny” zielonej energii od kraju, która ma jego nadwyżkę. Nie miejmy złudzeń ok. roku 2020 r. kraje, w których występuje nadmiar będą windowały cenę energii w górę. Według prognoz ekspertów ten zabieg będzie kosztował polskiego podatnika conajmniej 8 mld euro. I to wszystko przez PiS.
Termin 2020 r. to nie koniec problemu polskiego rządu. Unijne ustalenia obejmują już kolejne perspektywy. Do 2030 r. przewiduje się, że energia czerpana z wiatru, słońca czy biomasy ma stanowić ponad jedną czwartą całkowitej produkcji energetycznej w naszym kraju.