Po blokadzie Komisji Europejskiej, rząd PiS szykuje kolejną wersję podatku handlowego. Danina, którą miały płacić głównie zagraniczne hipermarkety, najbardziej uderzy w polskich małych sklepikarzy.
Rząd PiS desperacko walczy o wprowadzenie podatku handlowego. Pierwszą rundę przegrał z Komisją Europejską, która zawiesiła stosowanie daniny. W drugiej na szalę postawiono los 350 tys. małych sklepów. Nowa propozycja PiS zakłada równy podatek z 1,2 proc. stawką liczoną od obrotu. To oznacza bankructwo dla mniejszych podmiotów.
Potwierdzają to obliczenia branżowych ekspertów. W ich ocenie jedynie wielkie dyskonty o wysokiej rentowności obrotów wyszłyby bez szwanku. Małe sklepy, ale i te prowadzone w ramach franczyzy nie poradzą sobie z nowym obciążeniem. Przedstawiciele polskiego środowiska handlowego już zapowiadają protesty.
PiS zakładał w czasie kampanii ściągnięcie z nowej daniny ponad 3 mld zł. Dzisiaj nie ma pomysłu na załatanie dziury. Już teraz Ministerstwo Finansów obliczyło, że budżet straci 0,5 mld zł w tym roku i 1,6 mld zł w kolejnych latach. Wicepremier Morawiecki wliczył do nowego planu 1 mld zł przychodu z tego tytułu. Jak widzimy jego nadzieje mogą okazać się płonne.
Rząd PiS sam zapędził się w tej sprawie w kozi róg. Komisja Europejska traktuje takie zapisy prawa jako dyskryminację większych podmiotów i nielegalną pomoc publiczną. Od razu zawieszono ściąganie nowej daniny. MF zapowiedziało zaskarżenie decyzji do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Szanse na powodzenie takiego działania są jednak nikłe.